niedziela, 10 listopada 2013

Ludu pracy czytaj!

ethosworld.com

Jednym z moich podstawowych wypełniaczy wolnego czasu jest książka. Nie umiem wejść do księgarni na chwilę-kupić i wyjść. Księgarnie tętnią życiem zamkniętym na kartkach w okładkach (rym niezamierzony), które czeka na ponowne przeżycie przez czytelnika. Nie umiem sobie odmówić przyjemności poznawania autora, bohaterów, ich historii.


Muszę się przyznać do jeszcze jednej skłonności- uwielbiam podpisywać swoje książki i układać je w mojej minibiblioteczce. Kupiłam, przeczytałam i podpisuję- jest moja na zawsze!

ich4pory.pl


Pamiętam, że w szkole czytałam, ile musiałam. Nie dałam rady przebrnąć przez wszystkie narzucone lektury. Fantastyka i lit. historyczna były dla mnie niejadalne pod każdą postacią. Nie odnajdywałam się w książkach "dla młodzieży" ani modnych natenczas książkach o problemach narkotykowych. Czekając po szkole na autobus się mi nudziło niezmiernie i zaczęłam z koleżankami chodzić do miejscowej biblioteki. One rozkochały się w powieściach Marty Fox (swoją drogą teściowej Piotra Kupichy ;) ). Niestety będąc kolejny i kolejny raz nie znajdowałam nic dla siebie, ale poznałam gust wybierających książki- literatura kobieca. Odnalazłam po całym regale (sic!) książek Manueli Gretkowkiej, romansideł w czerwonych i różowych okładkach oraz obyczajówki kobiecej. Masz Ci los. Wspaniała zachęta do czytania. Ale jam uparta i szukałam, szukałam i znalazłam- biografia Matki Teresy z Kalkuty. Pierwsza książka wypożyczona dobrowolnie, bez przymusu lektury szkolnej, tylko dla siebie. Niestety, nie pamiętam już tytułu. Poznałam wspaniałą kobietę i płakałam przez nią parę nocy. Odkładałam książkę i za 15 minut wracałam do niej. Dziś wspominam to bez mokrych oczu, ale wtedy jakaś część mnie zrobiła wewnętrznego fikołka i tak już zostało. Muszę jeszcze wspomnieć, że po paru latach chciałam wrócić do tej książki. Bibliotekarka powiedziała mi, że nigdy takiej pozycji u nich nie było (tak, wiem, że to nie Gretkowska ani romansidło...), a co za tym idzie nie ma karty bibliotecznej książki ani wpisu w mojej karcie.



Obecnie na półkach można wypatrzeć u mnie głównie literaturę faktograficzną i religijną.
Polska literatura kobieca w swojej istocie przyprawia mnie o mdłości. Jest tak realistyczna, jak polskie seriale albo moja emeryturka za 40 lat. Tak, jestem kobietą. Nie lubię, kiedy mi się wmawia, że to jest właśnie coś o kobietach i dla kobiet. Świetny dowcip. Ale o tym powstanie osobny post pogardliwy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz