niedziela, 8 grudnia 2013

Dzieląc włos na czworo nie pozbędę się rozdwojonych końcówek.

Tym postem chciałabym zdefinować swoje włosowe poczynania. Bardzo długo miałam krótkie włosy. Krótkie oznacza dla mnie niezwiązywalne. Ale że ma natura przewrotna, postanowiłam je zapuścić. Większość ludzików mówiła mi, że to głupota, w krótszych jest mi lepiej. Może i mają rację. Mimo to wyszłam z założenia, że krótkie włosy mogę mieć w każdej chwili, a na dłuższe warto zapracować.




Moja walka trwa ok. półtora roku. Nie mierzę włosów, nie sprawdzam przyrostu, nic nie liczę- dlaczego? Odpowiedź w temacie posta.

Początkowo co parę dni przykładałam linijkę i mierzyłam odrost i ogólną długość. Jako raptus chciałam mieć efekty natychmiast, JUŻ! I tak nakręcałam się przez pierwsze miesiące. Jak sobie przypomnę swoje niepotrzebne nerwy, to jest mi aż siebie samej szkoda. Na szczęście w pewnym momencie zapaliła mi się lampka kontrolna- to bez sensu, dostanę jakiejś włosowej psychozy. Odpuściłam wyścig. Przestałam kombinować i dzielić włos na czworo. Od tego nie są ani dłuższe, ani ładniejsze!
Obecnie nadal zapuszczam włosy, ale już bez jakiejkolwiek napinki. I co najlepsze- mam przyjemność z tego! Zamiast analizować i umartwiać się, że w zeszłym miesiącu urosły 2mm więcej wolę zająć się czymś przyjemniejszym.
Nie wiem, ile cm mają moje kłaki, nie wiem ile urosły przez ostatni rok. Znajomi, którzy mnie dawno nie widzieli twierdzą, że są długie.
I w tym miejscu pojawia się potrzeba prowadzenia bloga- motywacji i mobilizacji do systematyczności. Bo długość powoli osiąga zadowalający etap. Spacerkiem dochodzę do mety. A co później? Kusi mnie ścięcie włosów. Bardzo krótkie ścięcie. Obecnie dogadałam się z włosami, że podetnę końcówki (nie robiłam tego z pół roku). Tu pojawia się problem- nie ufam fryzjerom. Mam 3 koleżanki, które aktywnie pracują w tym zawodzie, ale nawet im nie jestem w stanie oddać włosów. Przez ostatni rok stałam się bardzo wymagająca w temacie. Mimo, iż początkowo zależało mi na przyroście, obecnie jestem uświadomiona, że najważniejsza jest pielęgnacja. Przyrost jest jej dzieckiem. Bardzo niechętnie chcę się rozstać z efektem moich starań.

od szybkich nożyczek nie ma apelacji


Wiem, że końcówki wymagają wyrównania. Do dzieła!
Jak mam mu odmówić...

Na koniec parę zdjęć moich włosów.Proszę o wybaczenie- szukam dobrego miejsca do takich sesyjek. I żeby sąsiad nie posikał się ze śmiechu z moich wygibasów z aparatem:


Zdjęcia były robione przez 3 dni.
Nie umiem opanować aparatu- to jest ciągle ten sam kolor w różnych ustawieniach.
Sama siebie zadziwiam :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz